Pierwszą grupę stanowiłyby świeckie media, przeciętny czytelnik oraz bardziej liberalna część duchowieństwa, nawet na stopniu biskupów i kardynałów. Wszyscy oni widzą w adhortacji poważne otwarcie Kościoła i gotowość na większe zmiany, w tym czasem także wprost możliwość przyjmowania Komunii przez tzw. rozwodników, zgadzając się na to i nie widząc w tym nic złego.
Do drugiej grupy weszłaby większość szczerych katolików, którzy mają tradycyjne i ugruntowane poglądy na małżeństwo i rozumieją, czym jest grzech cudzołóstwa, ale niestety chowają głowę w piasek, nie analizując dokładnie tego, co rzeczywiście jest zapisane w adhortacji, nie wyciągając z tego wniosków lub mając nadzieję, że sprawa przeminie, przycichnie bez większych zmian w Kościele albo nie będzie ich wprost dotyczyć. Może czują, że nie mogą inaczej, może boją się, może nie rozumieją sytuacji, może czekają w zamieszeniu, nie mówiąc, co naprawdę myślą, lub nie wiedząc, jak zareagować; może nie doczytali lub po prostu nakładają na siłę ideologicznie katolickie rozumienie spraw na tekst dokumentu, nie potrafiąc sobie wyobrazić, że dokument mógłby ciążyć ku czemuś innemu lub że mógłby nawet wprost podprowadzać pod grzech i świętokradztwo. Nie widzą, że dokument jest w jednej linii z powszechnie propagowanym odstępstwem od wiary w sprawie Komunii Św. dla tzw. rozwodników żyjących w nowych związkach. Może nawet sami to dopuszczają, ale wprost tego nie mówią.
Trzecią grupę tworzą ci katolicy, którzy czują powagę sytuacji, chcą potraktować tekst na poważnie i widzą w nim wyraźne zagrożenie wiary i praktyki katolickiej. Ich reakcja jest różnorodna, od mniej do bardziej krytycznej.
Czytaj dalej →
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.